Jutro będą ważyć się losy Polski- wybory. My spędzamy je w wiosce indiańskiej. Dla nas to czas rozmowy o symbolice muru( nie tylko berlińskiego), podziałach i zjednoczeniu. 18 osób w wieku 13-14 postanowiło wziąć udział w tym wyzwaniu. Wraz z uczestnikami przeszliśmy przez najważniejsze stacje – od budowy muru w Berlinie, przez jego zburzenie. Wszystko w języku niemieckim. Następnie każda osoba wylosowała jedną literkę i cała grupa miała za zadanie ułożyć z niej jedno słowo. Nie było łatwo, ale też Wiedervereinigung( zjednoczenie) nasze hasło do najłatwiejszych nie należało:) zjednoczeni w sukcesie musieliśmy na nowo podzielić się na zespoły i stworzyć plakat związany z wcześniejszym przedstawieniem historii Niemiec. Kolejne wyzwanie było bowiem bardzo wyjątkowe- uczestnicy musieli wykonać je bez używania słów…
To jeszcze nie koniec. Kolejnym etapem było wybranie liderów, którzy musieli opisać plakat i uzasadnić jego zgodność z tematem! Zrobili to świetnie!
Kolejne godziny upłynęły nam na zajęciach zgodnych z pedagogiką przeżyć i mottem naszego spotkania- ustawialiśmy sie z zawiązanymi oczami zgodnie z numeracją, przerzucaliśmy wspólnie przez mur, odszyfrowywalismy zadania i podawaliśmy dalej za pomocą sznurka i puszki. To było wyczerpujące!!! W nagrodę czekało na nad ognisko i możliwość upieczenia Stockbrot, który dla niektórych kursantów był clu wieczoru, poznali bowiem ten przysmak podczas zimowego pobytu w Poczdamie, spiąć w kurtkach mongolskich:)
Zmęczeni, ale syci i napojami udaliśmy się do namiotów- temperatura… 7 stopni. Ogień pałacy się na środku nie ogrzewał, wypluwał tylko małe perfidne ogniki robiące nam dziury w śpiworach i siejące straty w odzieniu…! Spać nikt nie zamierzał, jednak godziny świtu kazały wszystkim zamknąć chociaż na chwilę powieki i odpłynąć w świat bajek braci Grimm. Oldskulowa gra w butelkę przestała być atrakcyjna, mrożące krew w żyłach opowieści o pewnej katechetkę z jednej z podstawówek rozpłynęły się w dymie ogniska, a pęcherze moczowe dały sygnał: wytrzymam do rana! niestety na krótko! 6 zero zero- byliśmy wszyscy gotowi kontynuować program, wyłamywać innym palce, dostawać głupawki i zregenerować akumulatory. Po skromnym śniadanku, które okazało się zbawienne z racji wysokiej temperatury podania ruszyliśmy w tany(?), strzelaliśmy z łuku i jednoczyliśmy się we wspólnym zadowoleniu z solidarnych działań i sukcesów, które Zawdzięczaliśmy… No właśnie wiecie czemu/ komu???